Środki na finansowanie programów unijnych pozyskiwane są od krajów członkowskich, czyli de facto od nas wszystkich – obywateli Unii Europejskiej, którzy płacą podatki.
List otwarty do Ministerstwa Rozwoju Regionalnego w sprawie wad systemu dotowania konferencji, szkoleń i konsultacji biznesowych
Wiemy o pozytywnym wpływie edukacji na rozwój społeczny i gospodarczy i pochwalamy działania obliczone na podniesienie ogólnego poziomu edukacji. Mam jednak poważne wątpliwości czy obecny sposób (a przynamniej niektóre jego elementy) wspierania edukacji za pomocą dotacji przynosi pozytywne efekty.Naszymi uwagami poniżej dzielimy się z Państwem licząc na to, że nasze spostrzeżenia zostaną rozważone (w dyskusji o sposobie rozdysponowania środków z nowego okresu programowania 2014-2020) i przyczynią się do popraw funkcjonowania systemu w przyszłości.
Przeciętni opłacają szkolenia bogatszych
Środki dotacyjne są w ramach procedury konkursowej (m.in. z POKL – Program Operacyjny Kapitał Ludzki) przekazywane różnego rodzaju podmiotom na realizację konferencji, szkoleń i usług doradczych m.in. na rzecz osób fizycznych, małych i średnich przedsiębiorstw, ale także dużych międzynarodowych korporacji (i ich pracowników). Innymi słowy wszyscy podatnicy (w tym także ci zarabiający poniżej przeciętnej, słabiej wykształceni) finansują szkolenia dla pracowników małych i dużych przedsiębiorstw. Nierzadko się więc zdarza, że odbiorcy działań edukacyjnych i doradczych, tj. przedsiębiorcy i ich pracownicy są w lepszej sytuacji finansowej niż Ci, którzy w postaci podatków opłacają dotowane szkolenia.
Odbiorcy nie cenią darmowych szkoleń
Często bezpłatne (w mniejszym stopniu częściowo odpłatne) usługi trafiają do odbiorców, którzy nie cenią uzyskanego świadczenia i w niewielkim stopniu skorzystają z pozyskanej w ten sposób wiedzy. Często z bezpłatnej usługi korzystają podmioty i osoby, które w ogóle nie zamierzają z pozyskanej wiedzy skorzystać – wielu uczestników szkoleń i konferencji bierze w nich udział tylko dlatego, że oferta jest dla nich bezpłatna. Mogą oderwać się od codziennych obowiązków lub wypełnić czas wolny, otrzymują bezpłatny posiłek (zwykle obfity i wysokiej jakości) oraz nagradzani są upominkiem (często o wartości kilkudziesięciu złotych). Posiłek i gadżet stanowią wabik pomagający zapełnić sale unijnych szkoleń. Skądinąd od dawna wiadomo, iż beneficjenci bezpłatnych świadczeń nie doceniają ich i nie korzystają z udostępnianej im wiedzy. Wg obserwacji jedynie niewielka część uczestników komercyjnych szkoleń (około 10%) dobrze wykorzystuje w swojej pracy wiedzę zdobytą na szkoleniach. Nie znamy badań dot. szkoleń bezpłatnych, ale odpowiedni wskaźnik będzie znacznie niższy. Niejednokrotnie byliśmy uczestnikami szkoleń, gdzie wykładów prowadzonych po przerwie na darmowy obiad słuchała bardzo niewielka część tych, którzy byli na sali na pierwszym wykładzie. Gadżety konferencyjne zwykle obrastają kurzem leżąc na półce, lub zmieniły właściciela na portalach aukcyjnych.
Zaburzenie konkurencji, zmarnowany czas i pieniądze
Podmioty korzystające z dotacji oferują na rynku usługi po zaniżonej cenie, lub wręcz bezpłatnie, co zaburza działania wolnego rynku. Przedsiębiorstwo, które nie pozyska dotacji (na realizację dotowanych szkoleń itp.) jest na słabszej pozycji, gdyż oferując drożej, te same usługi, co dotowana konkurencja, przegrywa na rynku.
Doprowadza to do sytuacji, w której „wszyscy” starają się pozyskać dotację, aby móc oferować tańsze usługi. Decydent przyznający dotację w ramach procedury konkursowej (np. PARP) akceptuje do realizacji i dofinansowania przeciętnie mniej niż połowę spośród aplikujących (nierzadko jedynie kilkanaście procent np. jak w POIG 8.1) co oznacza, że zmarnowano tysiące godzin pracy na bezproduktywne tworzenie dokumentacji aplikacyjnej i jej weryfikację (ze względu na ograniczona ilość środków z góry wiadomo, że część aplikujących pozostanie bez akceptacji). Ten stracony bezpowrotnie czas mógłby być spożytkowany na bardziej produktywne działania obliczone na wytworzenie realnej korzyści, zamiast bezużytecznej dokumentacji. Urzędnik także wykonuje bezproduktywną pracę, najpierw tworząc zasady konkursów a następnie analizując tysiące stron wniosków aplikacyjnych (patrz koszt wynagrodzeń, biur, papieru, tonerów, drukarek urządzeń itp). W okresie programowania 2006 – 2013 liczba urzędników w Polsce wzrosła z 383 tys. w 2006 r. do 429 tys. w 2011 r. Po wydatkowaniu środków urzędnik oczywiście jeszcze będzie musiał sprawdzić czy wydatkowano je zgodnie z przeznaczeniem, zgodnie z wymaganą procedurą, poprawnie udokumentowano itp.
Drobny podatnik opłaca wynagrodzenia dobrze sytuowanych konsultantów
Bezpłatne usługi, finansowane z naszych podatków, realizuje sztab konsultantów i szkoleniowców, którzy wykonują w znacznej mierze nieefektywną pracę, o czym była mowa wcześniej. Jednocześnie osoby te nie wykonują potencjalnie bardziej użytecznej pracy, na którą jest na rynku naturalny popyt (zamiast popytu tworzonego administracyjnymi decyzjami). I znowu, szkoleniowcy zarabiają znacznie lepiej (około 100-150 zł/h) niż podatnicy, którzy w formie podatków złożyli się na realizację dofinansowanych usług – nie jest to pożądany efekt jak sądzę.
Koszty administracyjne
W całym procesie redystrybucji środków pojawiają się koszty krajowego oraz unijnego aparatu podatkowego i administracyjnego: koszty pracy i czasu firm aplikujących o pozyskanie środków, doradców, którzy żyją z wypełniania papierów i rozliczania pozyskanych dotacji – cała ta praca jest nieefektywna i nie tworzy wartości dodanej (budżet Polski to 328 mld zł z tego około 22 mld to wydatki na pokrycie samych wynagrodzeń w państwowej i samorządowej administracji). Nawet, jeżeli ostatecznie część środków trafi do osób przeciętnie (i mniej niż przeciętnie) zarabiających w formie „bezpłatnych” aczkolwiek użytecznych szkoleń, to mając na uwadze koszty całego procesu, jest to mechanizm nieefektywny.
Nic nie ma za darmo – szkolenia nie są bezpłatne
Proces redystrybucji środków unijnych przeznaczanych na szkolenia to tylko pozorne korzyści. Idea jest błędna, ponieważ mamy tu do czynienia jedynie z kosztownym przesuwaniem środków. Podatnik nie wydaje zarobionych przez siebie pieniędzy na dobra i usługi, które rzeczywiście są mu potrzebne. Pieniądze te są mu zabierane w formie podatków, przechodzą przez kosztowny aparat administracyjny i decyzjami urzędników trafiają na dofinansowanie usług uznanych przez urzędników za najbardziej potrzebne gospodarce. Nie jest możliwe, aby urzędnicy podejmowali lepsze decyzje dotyczące wydatkowania pieniędzy, niż bezpośrednio zarabiający (podatnicy i klienci jednocześnie). W całym procesie redystrybucji znacząca część środków jest „przejadana” przez urzędników, doradców i szkoleniowców w postaci wynagrodzeń, przez hotelarzy w postaci opłat za wynajem sal konferencyjnych i serwowanie posiłków, przez producentów rozdawanych bezpłatnie na konferencjach gadżetów. Powyższe grupy realnych beneficjentów błędnej redystrybucji środków unijnych korzystają na programach prawdopodobnie w większym stopniu (za swoje usługi uzyskują zapłatę w gotówce) niż uczestnicy szkoleń i konferencji – nie wydaje się to w porządku.
Pozytywy
Dotowane szkolenia, konferencje i usługi doradcze są oczywiście różnej jakości. Bardzo dobre, lepsze, gorsze i kiepskie. Niektóre są lepiej a inne gorzej dostosowane do potrzeb ich uczestników. Oczywiście część dotowanych szkoleń, konferencji i usług doradczych ma wartość dodaną (czasami znaczną) z punktu wiedzenia pojedynczych końcowych beneficjentów. Jednak mając na uwadze powyższe spostrzeżenia, ogólnie oceniamy, że tego rodzaju programy przynoszą gospodarce europejskiej więcej szkody niż pożytku.
Podsumowując
Z punktu widzenia krajów będących beneficjentami netto środków unijnych (a takim krajem jest Polska) sytuacja wygląda korzystniej, bo w znacznej mierze to podatnicy krajów bardziej rozwiniętych finansują otrzymywane przez nas dotacje. Współfinansowanie programów unijnych ze środków publicznych wynosi około 20% – mimo wszystko mamy duże wątpliwości czy w powyższym kontekście nie są to środki źle wydane.
Polityka unijnej alokacji środków od podatnika do biznesu jest nieefektywna i rani duszę liberała. Fundusze są wydawane (decyzjami administracyjnymi) na szkolenia i doradztwo, które po cenach rynkowych nie znalazłoby nabywców (lub nie znalazłyby tak dużej liczby nabywców). Cały mechanizm dotacyjny angażuje wielkie zasoby pracy i pieniędzy na gromadzenie i alokację środków, tworzenie zasad ich wydatkowania, opracowywanie i weryfikację dokumentacji dotacyjnej, rozliczenie wydatków. Sugerujemy, aby zrezygnować tego rodzaju dotacji w nowej perspektywie finansowej 2014 – 2020.
Optujemy za zdecydowaną minimalizacją roli państwa w gospodarce. Jednak jednym listem rzeczywistości nie zmienimy. Skoro jednak będziemy korzystać z unijnych środków, to korzystajmy z nich mądrze. Znacznie mniej kontrowersyjne wydaje się wydatkowanie pieniędzy na edukację na poziomach nauczania, które z założenia są finansowane głównie przez Państwo: edukacja przedszkolna, podstawowa i średnia. Jeżeli chcemy pomóc biznesowi i dorosłym obywatelom, to korzystniejsze wydaje się alokowanie środków w formie preferencyjnych pożyczek i funduszy gwarancyjnych, choć i w tym przypadku wiele powyższych wad systemu pozostanie. Pieniądz dłużny (podlegający zwrotowi) zostanie efektywniej wykorzystany przez końcowych beneficjentów niż bezzwrotne dotacje.
Jacek Puchalski
autor jest analitykiem firmy Resulto.pl *
tel. +48 783 366 476, poczta@resulto.pl
* Resulto Sp. z o.o. jest firmą doradztwa gospodarczego, która m.in. wspiera przedsiębiorców w pozyskiwaniu środków unijnych – przychody z tego tytułu stanowią niewielką część przychodów firmy.
Wszelkie prawa do artykułu posiada Resulto Sp. z o.o. Kopiowanie i wykorzystanie fragmentów tekstu dozwolone jedynie pod warunkiem podania źródła.